Mam wrażenie, że człowiek mimo wysokiego poziomu rozwoju, do którego dochodził przez tysiące lat nadal nie jest w stanie odciąć się od prymitywizmu i prowizorki odziedziczonej po naszych przodkach. Weźmy pierwszy z brzegu przykład…
Każdy korposzczur albo porządny pracownik przedsiębiorstwa średniej wielkości potwierdzi, że kocha zmiany i świetnie odnajduje się w transformacji i sekretem nie jest, że już od dzieciństwa marzył o pracy w szybko zmieniającym się otoczeniu.. Tak, tak… Jestem rekruterem , psychologiem a przede wszystkim korposzczurem , wiec wiem coś na ten temat…
A co o tym mówi biologia plus moje obserwacje? Struktura naszego mózgu ewoluowała i nadbudowywała się na bazie starszych struktur. I choć najnowszy wynalazek ludzkości – kora przedczołowa mózgu pozwala nam myśleć logicznie, artykułować swoje myśli o podwyżce a także lotnie przekłuwać idee w piękne plany operacyjnie to jednak dostrzegam kilka luk. W sytuacji nagłej zmiany, nowych wyzwań, stresu każdorazowo klasyfikowanego przez mózg jak zagrożenie do głosu dochodzi nasz gadzi mózg – włączają się prymitywne emocje, często słabnie logiczne myślenie, osłabia się zdolność kojarzenia i zapamiętywania. Nasz mózg kocha rutynę, schematy i ślepe dopełnienia luk w pamięci na bazie powtarzalnych doświadczeń. Podświadomie większość z nas szuka pewnej powtarzalności, bezpieczeństwa. Z marszu szufladkujemy informacje, rzeczy i ludzi, żeby mózg się nie przegrzał od wnikliwej analizy pojedynczych informacji i bodźców.
Całe szczęście okazuje się, że otwartość na zmiany można przepracować. Pamiętam, że w testach na studiach, które sobie robiliśmy, nie był to mój najmocniejszy aspekt… Ale życie jest życiem i trzeba je chwytać za rogi. Swego czasu podjęłam decyzję o drastycznych zmianach – przeprowadzce i zmianie pracy. Nie mogłam spać i było mi niedobrze na samą myśl, ale jakoś poszło i mieszkam teraz w Warszawie. W zeszłym roku w ciągu 2 dni przepracowałam spontaniczną decyzję o zmianie pracy i dwa tygodnie później byłam w innym świecie. A tam? Nie uwierzycie – firmowy proces zmiany, który w sumie trwa nadal. Obcując ze zmianą i wyzwaniami podrzucanymi między herbatą i przerwą na siku człowiek zdaje sobie sprawę, że to wcale nie jest takie straszne (a poza tym musi to szybko ogarnąć, bo za godzinę ma koleje ważne spotkanie).
Moja teoria jest taka, że człowiek to sprytna bestia, która do wszystkiego się przystosuje. Na zewnątrz będzie wyglądać, że jest ok, ale może się okazać że niesie to dodatkowe skutki, których nie widać na pierwszy rzut oka albo które nie wiążemy z tym bezpośrednio. Dziwne przemęczanie przy dobrych wynikach, bóle głowy, bezsenność, dekoncentracja albo nadpobudliwość, jakaś taka frustracja nie wiadomo z czego wynikająca (pewnie tego nie znacie, nie?)
Jaki jest mój pomysł na radzenie sobie z tym?
- Znalezienie sobie chociaż jednego bezpiecznego obszaru, który jest Twój i tylko Twój, zależy od Ciebie, jest przewidywalny. Może to być przestrzeń – miejsce, w którym możesz się zregenerować i którego jesteś władcą. Poza znalezieniem takiego miejsca ważne jest zadbanie w nim porządek – usuń wszystkie zbędne, rozpraszające elementy. Czasem to może być jakaś rytualna aktywność sportowa typu ścianka wspinaczkowa, joga czy bieganie, gdzie to Ty ustalasz warunki. Może to być też tea/wine time w każdą środę z najlepszą przyjaciółką. Wszystko po to aby zrównoważyć zmiany i wyzwania i bezpieczeństwem i przewidywalnością.
- Wyłącz służbowy telefon, max po 18 nie powinien istnieć. Mózg nie odpoczywa jeśli co chwilę „tylko zerkasz” na nowe maile i sprawdzasz, od czego będziesz musiała zacząć ratowanie świata
- Tworzysz liczne wyobrażenia sytuacji, które czekają Cię jutro dokładając sobie zmartwień? Wyobraź sobie jedną, idealną wersję takiej sytuacji, skup się na niej – zwizualizuj wszystkie aspekty- ludzi, kolory, zapachy, dźwięki. Tak będzie to wyglądać, już zaczęłaś przyzwyczajać mózg do sukcesu . Misja wykonana, czas spać.
- Przytulaj się – do partnera/kota/psa – każda opcja budzi pozytywne emocje i pozwala na rozluźnienie
- Chwila tylko dla Ciebie 30- 40 min przed snem – książka, której nie masz czasu przeczytać od 4 miesięcy, jakiś portal z nowinkami dotyczącymi Twoich zainteresowań, ciepła kąpiel i chilloutowa muzyka w tle– wycisz obawy, planowanie, przewidywanie dnia jutrzejszego i zrób coś dla siebie- bądź tu i teraz.
- Jeśli coś Ci siedzi w głowie i nie daje spokoju spisz to na kartce i schowaj do notesu. Temat zapisany, można na dzisiaj już o nim zapomnieć. Jutro w pracy zajmiesz się tym z nową energią.
- Spisałaś i dalej nie możesz zasnąć? Często słyszę opowieści koleżanek, że rozmyślają o pracy i przez to zasypiają godzinę. Ja zasypiam w 5 min. Jak? Pozwalam myślom swobodnie płynąć przez moją zmęczoną główkę (trudno powiedzieć – nie myśl o niczym, szczególnie jeśli ktoś nie praktykuje medytacji), ale WAŻNE- w żadną z nich nie angażuję się świadomie. Więc tak sobie płyną płyną, coraz wolniej, potem pojawiają się jakieś obrazy, a potem dzwoni już budzik.
- Aktywność fizyczna – bieganie, jazda na rowerze, joga – oczyszcza umysł, wyzwala hormony szczęścia, reguluje pracę organizmu, zmniejsza poziom stresu i rozjaśnia myślenie. Co ważne buduje dodatkową pewność siebie oraz poczucie skuteczności, wiarę we własny sukces. Jeśli potrafiłam przebiec 7 km a miesiąc temu po 3 km miałam stan przedzawałowy to co – ja nie dam rady jutro?
- Dla opornych pozostaje jeszcze herbatka z melisą przed snem i suplementy wspierające układ nerwowy
Zmiany są bardzo dobre jeśli są odpowiednio zrównoważone bezpieczeństwem, stabilnością i przewidywalnością oraz dodatkowymi zabiegami zabezpieczającymi nas przed skutkami za dużej liczby wyzwań i presji czasu.
A Wy jak sobie radzicie?