Świat goni, w pracy nowe cele, wskaźniki. W domu albo jeszcze etap szkoły i zakuwania albo Idealnej Pani Domu i Matki Polki. Zadziwia mnie jakie rzeczy można usłyszeć od znajomych albo podłapać w autobusie. Moją uwagę przykuwają dwie skrajności: pokolenie młodych, dość roszczeniowych ludzi, którzy dużo oczekują od świata, sami jeszcze nie do końca wiedzą co oferują w zamian i nie mogą odnaleźć swojego miejsca w rzeczywistości. Często nie mają energii do działania, pasji (lub są to działania mało użyteczne).
Druga grupa – wie, że życie jest jedno , więc zapier**la. Nie pracują, nie tyrają jak wół – oni wchodzą na wyższy level. Trzeba szybko działać, czas płynie, muszą się rozwijać, czekają nowe skillsy, nowe kursy, czelendże za rogiem. Muszą gonić konkurencję na rynku, bo zaraz wypadną z obiegu. A potem to już miażdżyca, zawał, wylew, wypalenie zawodowe, depresja ,permanentne bycie singlem do 70-tki albo rozwód.
Jak w tym wszystkim odnaleźć równowagę? Mi zdecydowanie bliżej do tej drugiej grupy, ale to też nie jest powód do dumy. Świetnie, że chcemy się rozwijać i coś osiągać, ale nie za wszelką cenę. Poznaję coraz więcej przypadków „ludzi nastawionych na rozwój”, którzy tracą swoją tożsamość i swoje życie. Ciągle biec, pytanie za czym- czy jest jakaś meta? Jaka będzie nagroda i czy zrekompensuje wszystkie nabyte kontuzje? To już nie zwykłe zwichnięcia, to często zwyrodnienia.
Wychodzę z założenia, że człowiek powinien być specjalistą w swojej dziedzinie, zgłębiać i aktualizować wiedzę. Ale rozwój to nie tylko praca, wiedza, kompetencje. Rozwój to też dbanie o relacje interpersonalne – przyjaciół, rodzinę. To wchodzenie na wyżyny empatii, sztuka doradzania, wychowywania, negocjacje w związku. To rozwój własnych pasji, czasem też tych mniej użytecznych. To umiejętność mówienia innym NIE i zadbania o przestrzeń dla siebie. To także dbanie o własne ciało – nie za pomocą cudownej kuracji odchudzającej w 30 dni – ale regularną , nawet spokojniejszą aktywnością fizyczną, pozytywnymi emocjami a nie stresem. To też pielęgnacja przy użyciu naturalnych kosmetyków i przyrządzonych z uwagą zdrowych posiłków.
Tutaj zawsze nasuwa się kwestia zarobków – im więcej tyrasz, tym większa szansa awansu, dobrej pensji. Pieniądze są bardzo ważne – nie ma co się oszukiwać. Przeciętnemu Polakowi nie łatwo kupić, ba nawet dostać kredyt na mieszkanie. Zawsze można postarać się o 2 dzieci, ale nie wiadomo jak długo 500+ będzie funkcjonować ( i czy z tego stresu i chemii dodawanej do jedzenia tak łatwo pójdzie z prokreacją); ale już bardziej poważnie – czy jeśli możesz wydać pieniądze raz w roku na urlopie i cieszyć się wybajerzonym domem codziennie po godz. 21:00 to jest to tego warte? Do tego jeszcze przychodzące z wiekiem jedna po drugiej nowe dolegliwości, które powinny się zdarzać innym, ale przecież nie Tobie…
Powoli wchodzi „moda” na slow, a może już jest, ale nie wszędzie można ją zaimplementować. W Polsce ciągle w większości miejsc taka filozofia kłóci się z korzyścią dla firm. Człowiek nie jest zasobem, o który trzeba dbać tylko siłą roboczą, cyferką w raporcie. Gdy odpowiadasz, że na urlopie nie będziesz dostępny pod telefonem twoi rozmówcy wydają się potrzebować pilnie pomocy psychologa..
Ludzie, dbajcie o siebie, bo nikt inny tego za Was nie zrobi. Rozwijajcie się równolegle – w sferze zawodowej i prywatnej. Nie dajcie się zwariować i wejść sobie na głowę ani w domu ani w pracy. Żeby zaczęły postępować zmiany na poziomie globalnym każdy z nas powinien zacząć pokazywać, że ma pewne tempo i pewne zasoby czasowe, których fizycznie w ramach obowiązującej czasoprzestrzeni nie da się naciągnąć.
….chyba, że potraficie, to podzielcie się pomysłami 🙂