Słodycze mają magiczną moc poprawiania nastroju a nawet jeśli nic nam go nie popsuło, to ochota na nie i tak potrafi nas prześladować cały dzień. Trzeba być cyborgiem żeby nie ulec. Dodatkowo, dynamiczna praca i brak czasu na odżywcze posiłki bywa dla wielu kolejną wymówką – chyba lepiej zjeść „trochę glukozy” niż umrzeć z głodu. Czy aby na pewno?
Można sobie wmówić, że słodyczy trzeba unikać, bo są „niezdrowe” i „kaloryczne”. Ale czy to działa?
W tym artykule opisywaliśmy jak na mózg człowieka działa cukier i jak bardzo uzależnia. Zastanówmy się więc, co tak naprawdę w składzie zawierają popularne słodycze ze sklepowych półek – może to uczyni nas nieco bardziej świadomymi i wstrzemięźliwymi.
Jeśli chodzi o czekolady, batoniki, wafelki, cukierki, żelki to ich głównym składnikiem są:
- Cukier/syrop glukozowo-fruktozowy
Przyczyniają się do otyłości, próchnicy, nadmiernego pobudzenia, rozwoju cukrzycy, otyłości i wielu innych. Badania i eksperymenty pokazują, że cukier uzależnia tak samo jak narkotyki, więc nic dziwnego, że nie możemy go sobie odmówić… (dla zainteresowanych można dotrzeć np. do publikacji dr Marka Hyman’a na łamach The Huffington lub badania Hoebela, które zostały opublikowane w czerwcowym (2002) wydaniu Obesity Research).
- Syntetyczne słodziki typu aspartam, acesulfam
Znacznie zwiększają ryzyko zaburzeń funkcjonowania układu nerwowego (obumieranie komórek nerwowych), problemów ze wzrokiem, nowotworów mózgu, cukrzycy, wad wrodzonych płodu u kobiet ciężarnych.
- Utwardzane tłuszcze roślinne
Utraciły wszelkie pierwotne właściwości odżywcze (np. witaminy) a ponadto stały się szkodliwe i prowadzą m.in. do otyłości, chorób układu krwionośnego, obniżenia odporności a nawet raka.
- Mąka pszenna
Poprzez pozbawianie najwartościowszych osłonek ziarna powstała biała, zupełnie przetworzona mąka bez żadnej wartości odżywczej – puste kalorie a dodatkowo jest wiele informacji na temat szkodliwości pszenicy jako takiej, ponieważ jest już ona na tyle zmodyfikowana, że nie przypomina niczym pszenicy sprzed kilku dekad (m.in. przyczynia się do otyłości brzusznej, insulinooporności, cukrzycy, zapalenia stawów i ogólne stanów zapalnych oraz chorób autoimmunologicznych). Również w przypadku pszenicy potwierdzono jej działanie uzależniające.
- Mleko w proszku
Źródła podają, że nie ma ono szkodliwego działania, jednak zastanówmy się jak to się dzieje, że mleko zamienia się w proszek? Podlega ono licznym przemianom, w tym suszeniu, co powoduje że zawiera ono znacznie mniej witamin i dodatkowo dużą ilość utlenionych pochodnych cholesterolu. W dużej ilości prowadzi do rozwoju miażdżycy; część badań wskazuje na sprzyjanie nowotworom piersi i skóry.
- Syntetyczne barwniki
W skrócie chemia chemię pogania; wywołują nadpobudliwość, problemy z koncentracją, alergie, niektóre przyczyniają się do powstawania raka.
- Aromaty
Często nawet nie wiemy jaki konkretnie aromat został dodany, dlatego z założenia lepiej wybierać produkty bez „aromatu” (swoją drogą – czy aromat dymu wędzarniczego brzmi Wam zdrowo?).
- Emulgatory, konserwanty, regulatory kwasowości itp.
Pozwalają uzyskać odpowiednią konsystencje i trwałość, smak – wiele jest względnie nieszkodliwych ale są i takie, które kategorycznie powinniśmy wyeliminować. Pisaliśmy o tym w tym artykule.
Drugą grupą produktów są chrupki i chipsy.
Jako że jestem tylko człowiekiem i sama mam ochotę czasem przegryźć coś „normalnego” zrobiłam dokładną analizę półek sklepowych.
Chrupki
Zawierają najczęściej kaszę/grys kukurydziany, olej roślinny, sól i dodatek zależny od smaku. Najprostsze chrupki kukurydziane i te o smaku orzechowym praktycznie nie mają chemii. Jeśli chcemy sięgnąć np. po snacki o smaku pizzy/ketchupu zaczynają się już schody – pojawiają się wzmacniacze smaku, aromaty, barwniki, zagęszczacze itp.
Chipsy
Z założenia są gorsze, bo są smażone na głębokim oleju, co wiąże się z wydzielaniem akrylamidu, który jest powiązany ze zwiększonym ryzykiem otyłości, chorób układu krążenia, nowotworów przewodu pokarmowego a także uszkadza układ nerwowy (jest on także obecny w chrupkim pieczywie!). Tutaj ponownie najprostszy smak – „solone” właściwie nie ma nic poza ziemniakami (z akrylamidem), olejem i solą. Inne, bardziej wyrafinowane smaki jak „kebab” czy „fromage” zawierają pokaźną listę aromatów, barwników i wzmacniaczy.
Najbardziej odradzam te z dodatkiem wzmacniaczy typu glutaminian (wpisany na listę obesogenów). Mówi się, że nie jest szkodliwy, jednak zważywszy, że występuje w co drugim produkcie na sklepowej półce, nieświadomy konsument pochłania jego ogromne ilości i to już na pewno odbija się na jego zdrowiu. Nawet jeśli nie dzisiaj, to za jakiś czas da o sobie znać. Z mojej perspektywy jest na tyle niebezpieczny, że poświęcę mu odrębny artykuł, aby zapadł Wam w pamięć.
Zostało najważniejsze pytanie – to co możemy jeść?!
Jeśli wygospodarujecie chwilkę czasu to będziecie mieli okazję podjąć kuchenne wyzwanie i samodzielnie przygotować kilka prostych słodkości proponowanych w kolejnym artykule.
Dla mniej zmotywowanych/zapracowanych pomyślę w niedalekiej przyszłości o selekcji produktów gotowych i wybierzemy najmniejsze zło.
Zapraszam 🙂